Walentynki hastag social media instagram facebook blog wide vision wideblog 01

Walentynki – Instagramowe święto miłości

Ja, stara kociara i lambadziara jestem, więc na Walentynkach się nie znam. Ale obserwuję świat z mojego obrotowego fotela i wychodzi mi, że ciut się pozmieniało i w tej materii.

Walentynki – Najbardziej romantyczny dzień roku

Walentynki, czyli coroczne święto miłości obchodzone 14 lutego, przeszły niemałą metamorfozę w erze mediów społecznościowych. Choć dziś kojarzą się głównie z romantycznymi gestami i komercjalizacją, ich historia sięga starożytnego Rzymu. A historia ta jest tyleż romantyczna, co tragiczna. Według jednej z legend św. Walenty był kapłanem, który potajemnie udzielał ślubów zakochanym parom, mimo zakazu cesarza Klaudiusza II. Nietrudno się domyślić, że cesarz nie był tym zachwycony – i Walentego spotkał mało przyjemny koniec.

W średniowieczu Walentynki stały się popularne w Europie, szczególnie dzięki dworskiej kulturze miłości – wiecie, Tristan i Izolda i tym podobne sprawy :). W XIX wieku rozpowszechniła się tradycja wysyłania ozdobnych kartek, co było całkiem fajnym pomysłem… o ile można było liczyć na sprawnie działającą pocztę. A dziś? Posty na Instagramie, relacje na Facebooku i filmiki na TikToku wyparły kartki ukradkiem wrzucane do plecaka ukochanej czy ukochanego.

Walentynki walentynka kartka hastag social media instagram facebook blog wide vision wideblog

Kiedyś Walentynki to była sztuka konspiracji – ręcznie pisane kartki w kształcie serca podrzucane do plecaków, anonimowe liściki pełne poezji (albo koślawych rymów), no i klasyka gatunku: czekoladki i kwiaty, obowiązkowo z marketu w ostatniej chwili. Dziś? Wystarczy telefon, trochę filtrów i jedno magiczne słowo: hasztag.

Teraz miłość deklaruje się w postach na Instagramie, filmikach na TikToku i w relacjach na Facebooku, często z romantycznym opisem w stylu: „Najlepsze, co mnie w życiu spotkało 💕 #mylove #forever”. Oczywiście, nie ma w tym nic złego – współczesne technologie pozwalają na kreatywne wyrażanie uczuć. Można zrobić całą walentynkową produkcję filmową z montażem, muzyką i efektami lepszymi niż w hollywoodzkiej komedii romantycznej.

Ale jest też druga strona medalu – presja. Bo skoro wszyscy wrzucają zdjęcia z romantycznej kolacji przy świecach, to może moja domowa pizza i dresy to jednak za mało? I tak oto rodzi się wyścig na najbardziej spektakularne wyznanie miłości. Czy faktycznie trzeba krzyczeć o uczuciach na cały internet? Może warto czasem zostawić te „kocham cię” na cichą wiadomość albo ręcznie napisaną kartkę (jeśli jeszcze pamiętasz, jak się pisze długopisem 😉).

Czy to źle, że Walentynki przeniosły się do internetu? trudno powiedzieć, pewne jest za to, że teraz miłość ma więcej filtrów – i to dosłownie.

Kiedyś największym walentynkowym stresem było to, czy dostaniesz kartkę od sympatii, czy jednak czeka cię dzień z kategorii „może za rok się uda”. Teraz? Teraz stres zaczyna się już w momencie przewijania Instagrama. Te wszystkie perfekcyjne zdjęcia z kolacji przy świecach, bukiety róż większe od właścicieli i diamentowe pierścionki sprawiają, że człowiek zaczyna się zastanawiać, czy przypadkiem nie obchodzi Walentynek w złej wersji rzeczywistości.

Bo skoro internet mówi, że romantyczna randka = wyjazd do Paryża, to czy wieczór na kanapie z pizzą i Netfliksem nadal się liczy? (Podpowiedź: oczywiście, że tak!). Problem w tym, że media społecznościowe tworzą pewne wzorce, które łatwo mogą prowadzić do niepotrzebnych porównań. I tak zamiast cieszyć się chwilą, człowiek zaczyna zastanawiać się, czy przypadkiem jego życie miłosne nie powinno wyglądać bardziej jak z komedii romantycznej.

To samo dotyczy prezentów. Kiedyś było prosto: miś, kwiaty, ewentualnie czekoladki. Teraz? Teraz opcji jest tak wiele, nietrudno dostać ataku paniki. Pal sześć personalizowane kubki czy poduszki. Teraz modne są skoki ze spadochronem dla par, kurs ceramiki, żeby „razem tworzyć wspomnienia”… i oczywiście pakiety walentynkowe od influencerów, którzy przypadkiem akurat w tym czasie polecają idealne upominki.

Oczywiście, kreatywność w prezentach to nic złego, ale czy to nie dziwne, że walentynkowa niespodzianka zaczyna bardziej przypominać kampanię marketingową? A potem ludzie dostają zestawy kosmetyków, które pasują bardziej do algorytmu Facebooka niż do ich drugiej połówki.

A przecież najważniejsze jest to, żeby prezent miał znaczenie – i to niekoniecznie cenowe. Najlepszy podarunek to taki, który sprawia radość i pokazuje, że ktoś naprawdę nas zna. W prawdziwym świecie liczą się gesty, a nie liczba lajków. Czasem czekolada kupiona w osiedlowym sklepie i szczere „fajnie, że jesteś” znaczą więcej niż najbardziej spektakularny wpis na Facebooku.

A co gdy jesteś singlem? Lub jak ja samotną lambadziarą? Kiedyś mogłeś po prostu obejrzeć ulubiony film, zamówić pizzę i przejść nad tym dniem do porządku dziennego. Teraz? Internet nie pozwoli ci zapomnieć, że JESTEŚ SAM/A. Każdy scroll w social mediach to morze szczęśliwych par, serduszek i reklam typu „znajdź miłość swojego życia w 14 dni – gwarancja zwrotu pieniędzy!”.

Ale spokojnie, internet ma sposób i na to – kontratak w postaci antywalentynek. Memy o tym, że miłość jest przereklamowana, „Galentine’s Day” dla dziewczyn świętujących przy winie i maraton filmów, w których związki kończą się spektakularnie źle.

Prawda jest jednak taka, że dzień zakochanych jest tylko raz w roku i wcale nie musi być romantycznym świętem. To dobry moment, żeby po prostu zrobić coś miłego – dla siebie, dla przyjaciół, dla kota. A jeśli masz ochotę spędzić je z Netflixem i paczką chipsów? To też absolutnie w porządku.

No dobrze, skoro święto zakochanych tak bardzo się zmieniło, to czy to dobrze, czy źle? Czy powinniśmy już oficjalnie pożegnać romantyzm i uznać, że został on pożarty przez algorytmy Instagrama?

Nie do końca. Z jednej strony, miłość w wersji „na pokaz” może prowadzić do presji i niezdrowych porównań. Z drugiej – media społecznościowe dają możliwość celebrowania relacji w nowy sposób. W końcu dzięki nim można wyznać miłość na odległość, stworzyć wideo pełne wspólnych wspomnień albo po prostu wysłać komuś uroczą wiadomość.

Najważniejsze to znaleźć w tym wszystkim autentyczność. Bo czy napiszesz „kocham cię” na kartce, w SMS-ie czy w poście z hasztagiem – liczy się, żeby to było szczere. A reszta? To już tylko opakowanie.

Po więcej inspiracji zajrzyj na nasz Instagram.